recent posts

Nie tacy, jak Instagram

2017/12/19

Nie tacy, jak Instagram

Zdałam sobie sprawę, ze nie publikuje w większości prawdziwych wspomnień. Większość instagrama, większość zdjęć na nich publikowanych jest robiona całkowicie pod publikę. Ponieważ ludzie bardzo często tego właśnie oczekują, a my lubimy spełniać oczekiwania innych ludzi. Taka już jest ludzka natura. Lubimy czuć się ważni i lubimy spełniać wymogi, dzięki temu czujemy się docenieni. Ja tez tak mam, przyznam się bez bicia.

Jednak winna się nie czuje, ponieważ w zasadzie jestem tego świadoma. Sama często się pytam, czego moi obserwatorzy oczekują ode mnie. Często publikuje coś, tylko żeby ktoś napisał mi, ze zrobiłam piękne zdjęcie. Chociaż często to wiem, bo przecież brzydkiego bym nie opublikowała. Nic nie sprawia mi takiej satysfakcji, jak dobrze wykonana praca. Instagram już przywykł, żeby taki być. Idealny. Inspirujący. Jednak dopiero teraz poczułam przez to taki smutek. Duża ilość moich obserwujących na snapchacie mówi mi, ze uwielbia mnie za to, ze jestem prawdziwa. Dzięki, naprawdę się... NIEstaram. I dlatego często wybieram snapchata, kiedy chce po prostu pogadać o tym o czym myślĘ, ewentualnie zdobyć jakieś informacje, podzielić się swoimi. Jednak patrząc na mojego instagrama, często czuje się, jakbym przeglądała konto kogoś zupełnie innego. W zasadzie to ktoś zupełnie odwrotny. Moja osobowość jest raczej odwrócona o 180 stopni! Lubię dodawać estetyczne zdjęcia, jednak jakbyście chcieli wejść do mojego pokoju mielibyście spory problem. Owszem jestem bałaganiara (żeby nie powiedzieć syfiarą). Często dodaje estetyczne zdjęcia z restauracji, ale wracając do domu mam na biurku jedzenie czasem nawet sprzed tygodnia. Moi znajomi już nawet się pytają czy mogą się napić wody, która leży obok mojego łóżka, bo często ma parę miesięcy... mówię całkiem poważnie. Nawet ja nie ruszam picia w moim pokoju bo nie pamiętam KTÓRE Z NICH leży tu od wczoraj a które od miesiąca, hahaha. Często tez możecie zauważyć jakieś estetyczne zdjęcia typu flatlay, albo po prostu elementy, które ładnie wyglądają obok siebie. Uwierzcie mi, ale te przedmioty pierwszy raz pewnie leżą obok siebie. Przykro mi się robi, ze patrząc po moim instagramie mogłabym stwierdzić, ze jestem introwertyczka. Nie mam zdjęć ze znajomymi, ani nawet filmików, kiedy się śmiejemy razem. Ale z drugiej strony się tez cieszę, ponieważ ja sama wiem, ze takich zdjęć nawet nie mamy, tylko dlatego, że nikt nie myśli, żeby zrobić jakieś ładne zdjęcie wspólne. Po prostu zbyt dobrze się bawimy i cieszymy swoim towarzystwem. Jedyne zdjęcia jakie mamy, to takie, których lepiej aby reszta świata nie widziała. Spokojnie, pewnie ty tez takie masz.


W tych czasach wszyscy, kiedy zakładamy konta na mediach społecznościowych poddajemy się opinii publicznej. Chociaż sami często oceniamy innych, bo po prostu to (zatwierdźmy już i bądźmy szczerzy) lubimy, to reagujemy gniewem, kiedy ktoś ocenia nas. Jednak właśnie przez nasza potrzebę akceptacji społeczeństwa, manipulujemy nasza osobowością i wklejamy sztuczność na nasze profile. Wiec następnym razem, zanim pomyślicie o kimś, kogo znacie tylko z internetu, w zły, czy tez nawet w dobry sposób, zastanowicie się, co wy sami sobą prezentujecie w internecie. Skoro ty nie przypominasz siebie, skąd możesz mieć pewność, ze ten ktoś, jest właśnie taki, jakim go sobie wyobrażasz.

I nie chodzi mi o to, żeby nagle publikować wszystko co prawdziwe. Właśnie dzięki temu, ze tego nie publikujemy zachowujemy nasza prywatna strefę, do której niekoniecznie cały świat powinien mieć dostęp. I chociaż wszystko to co pisze jest tak oczywiste, często zwyczajnie nie jesteśmy tego świadomi. I o to właśnie chodzi z tym postem. O świadomość.

Bo przecież wiem to wszystko. Ale nadal będę postować super outfity, chociaż zdecydowanie wole nosić dresy.

Chce inspirować. Po prostu sprawia mi to przyjemność.


RECENZJA: NEUTROGENA VISIBLY CLEAR

2017/11/28

RECENZJA: NEUTROGENA VISIBLY CLEAR

Łał, dawno tutaj nie pisałam recenzji produktów, więc musicie mi wybaczyć, ale wyszłam trochę z wprawy. Jak wiecie w całej mojej kosmetycznej karierze stosowałam setki produktów, które miałam nadzieję, pomogą mi w odzyskaniu mojej czystej cery. Jednak nadal się męczę i coś czuję, że problemu się tak szybko nie pozbędę. A odwiedziłam już wiele gabinetów lekarzy- najwidoczniej muszę to przeboleć.

Przez ostatni miesiąc testowałam cała serie kosmetyków marki Nautrogena Visibly Clear i chciałam się podzielić wrażeniami. Otóż może sama pielęgnacja na trądzik mi nie pomogła, za to o wiele lepszy mam teraz stan skory. Najbardziej chyba z całej serii przypadła mi maseczka, która po nałożeniu dawała taki suuuper efekt świeżości. No coś cudownego. Oraz drugim moim ulubieńcem jest krem nawilżający, który przerósł rangą nawet swojego poprzednika z Ziaji. Ogólnie seria pod względem kosmetycznym- 7/10, bo moja skóra jest mięciutka, nie przetłuszcza się, do tego tez produkty nie zapychają, jednak na trądzik mi dała niewiele.


Krem nawilżający- czyli mój ulubieniec z całej serii. Dlaczego? Jest przede wszystkim lekki, łatwo się wchłania, zapewnia nawilżenie przez cały dzień, nie zapychając przy tym porów. Formuła pomaga minimalizować ślady po wypryskach dla zdrowego wyglądu cery. Skóra pozostaje miękka, wyraźnie oczyszczona, a jej koloryt wyrównany. Daje ten efekt zimna, takiego totalnego oczyszczenia. Do tego wiem jak trudno znaleźć krem nawilżający, który nie zapycha naszych porów. Nie jest wodnisty, nie podrażnia skóry, jest naprawdę idealny dla mnie i spełnia wszystkie moje oczekiwania.

Oto kolejny mój ulubieniec, czyli Żel myjący i maska do twarzy 2 w 1. Według opisu ma redukować wypryski już od pierwszego użycia i chronić przed powstawaniem nowych. Skóra po zabiegu powinna być oczyszczona, odświeżona i wyglądać zdrowo. I trudno się nie zgodzić. Od razu po nałożeniu czujemy, że nasza skóra jest przede wszystkim odświeżona. Daje trochę taki efekt mrożenia, co ja bardzo w kosmetykach do pielęgnacji twarzy sobie cenię. Produktu można użyć na dwa sposoby: jako maseczki i żelu myjącego.
Żel myjący: zaczynamy od zwilżenia twarzy wodą, następnie niewielką ilość żelu rozprowadzamy na dłonie i wcieramy w skórę twarzy do powstania piany. Pod koniec spłukujemy obficie wodą.
Jako maseczka: Nakładamy cienką warstwę maseczki na twarz i pozostawiamy na 5 minut. Po upływie czasu spłukujemy wodą, a resztki usuwamy wacikiem. Ja maseczkę stosuję najczęściej razem z moją gąbeczką soniczną, która perfekcyjnie się tu sprawdza przy zdejmowaniu.
Zazwyczaj przy tym produkcie stosowałam maseczkę, ponieważ szczerze maseczki uwielbiam i jestem ich fanką. Także polecam każdej dziewczynie spróbować.


Każdy z tych produktów jest stworzony we współpracy z dermatologami, także cała ta seria posiada beztłuszczową formułę, zawiera kwas salicylowy i jest odpowiednia dla skóry wrażliwej. Zawiera również technologię ClearDefend, która:
→ dogłębnie oczyszcza pory, pomagając redukować istniejące wypryski,
→ nie narusza bariery ochronnej skóry pozostawiając większość naturalnie występujących w niej składników odżywczych, aby skóra była bardziej odporna na powstawanie nowych wyprysków.

Kosmetyki, myśląc ekonomicznie, są bardzo wydajne. Na zdjęciu poniżej możecie zauważyć ich spożytkowanie w ciągu miesiąca przy codziennej pielęgnacji.

Nautrogena nauczyła mnie przede wszystkim systematyczności. Myślę, że stan mojej skóry nie polepszyłby się tak bardzo gdyby nie codzienna pielęgnacja rano i wieczorem. Polecam bardzo Żel do mycia twarzy z pąpeczką, do porannego mycia od razu po wstaniu i wieczornego mycia tuż przed snem. Tonik micelarny zawsze używałam po całej pielęgnacji, albo po zmyciu makijażu i przed nałożeniem kremu nawilżającego. Maseczkę stosowałam na zmianę z peelingiem co wieczór. Myślę, że taki system stosowania był naprawdę dobry, jednak zawsze możecie dopasować wszystko do swojego czasu i potrzeb.


POST NIESPONSOROWANY. RECENZJA JEST MOJĄ OBIEKTYWNĄ OPINIĄ NA TEMAT PRODUKTÓW W NIM PRZEDSTAWIONYCH.

BEDROOM SERIES X SANSLO

2017/11/27

BEDROOM SERIES X SANSLO
W zasadzie sesja ta ma już z półtora roku, ale nie wiem dlaczego nigdy jej tu nie opublikowałam. Cała seria robiona przez fotograf Maję Wiraszkę, miała na celu ukazanie naturalnego piękna, tacy jak się budzimy. Oto więc ja i Emma w swoim naturalnym środowisku. Takie, jakie po prostu jesteśmy. Uśmiechnięte, cieszące się życiem nastolatki, które starają przekazać innym to co najważniejsze- wiarę w siebie i swoje możliwości, to, że warto sięgać po ryzyko i, że nie ma nic mocniejszego, jak miłość do siebie i swojego ciała.






DOBRY TOWARZYSZ NA STUDNIÓWKĘ

2017/10/31

DOBRY TOWARZYSZ NA STUDNIÓWKĘ
Po otrzymaniu rok temu dwóch różnych wiadomości od dwóch różnych osób o treści "Dzięki za zjebanie mi studniówki" i "Wielkie dzięki za super zabawę, z nikim nie bawiłbym się lepiej, najlepsza partnerka ever", postanowiłam napisać ten post i może uratuje on czyjąś studniówkę.

Każdy raczej wie co to nasza tytułowa studniówka- bal maturalny, gdzie przypominają nam, że zostało tylko 100 dni do matury i jest coraz mniej, po czym mówią "idźcie się bawić". Paradoks. Myśląc studniówka myślimy o zabawie, dużej imprezie ze swoją ostatnia klasą, gdzie jest cała szkoła i możemy z każdym napić różnych trunków. Oczywiście jest też masa zdjęć i oczywiście na tych zdjęciach pięknie pozujemy z naszymi partnerami. Osoby, które mają swojego wybranka już nawet nie starają  się o "Prom?" na opakowaniu pizzy, bo to przecież sprawa oczywista, jednak reszcie, której mama natura dała przysłowiowe "szczęście w kartach" zaczynają mieć problem. Dla niektórych mniejszy, dla innych nieco większy. Niektórzy biorą ze sobą dobrą dupę, która ma wyglądać dobrze przed kumplami z klasy, a niektórzy starają się o kogoś z kim będą dobrze się bawić, z kim wiedzą i mają pewność, że ta studniówka będzie niezapomniana. Zanim zdecydujecie, jaką postawę obierzecie...

...po prostu doczytajcie resztę.


Z własnego doświadczenia i obserwacji, w tym i nie tylko tym roku polecam wybrać postawę numer 2. Może moją prawdziwą studniówkę dzięki temu będę miała w 100 udaną. Wiecie, czasem jest tak, że chociaż mamy ogromną grupę znajomych, nie udało nam się wybrać tej osoby, z którą myśleliśmy, że będzie niezła impreza. Szukamy po znajomych, znajomych naszych znajomych, zajrzymy na instagrama i poprzeglądamy laseczki z lokalizacji naszego miasta- może jakaś dupeczka się trafi. Oststnio nawet na Tinderze widziałam opisy "Szukam partnerki na studniówkę"- powodzenia. Postanawiamy iść z nieznajomą sobą, przecież wygląda bardzo dobrze, pewnie nieźle tańczy i zabawa będzie niezapomniana- jeszcze jak się znajomi będą patrzeć AHHH- będzie lans. Spotykacie się, pogadacie dwa czy trzy razy, stwierdzasz "myślę, że będzie okej". Dopasowujecie do siebie kreacje jak kol wiek (byleby nie wyglądać jak para figurowa) i idziecie. Robicie zdjęcia, tańczycie poloneza po czym zabawa się kończy. Okazuję się, że to totalnie nie to, nie potraficie się razem bawić, siedzicie w niekomfortowej ciszy, nie macie wspólnych tematów i studniówka z partnerem/ką okazuje się niewypałem. W zasadzie tym niewypałem rok temu raz byłam ja. Zapraszając osobę której totalnie nie znacie zazwyczaj kończy się jedną wielką klapą. Jednak w drugą stronę też tak działa, nie chodźcie z ludźmi, których nie znacie. Chyba, że dostajecie od partnera wolną rękę do robienia czego się chce i posiadania go w czterech literach, szczególnie, kiedy na studniówce są Twoi znajomi, jednak osoba z którą idziesz za nimi nie przepada.

Więc kogo najlepiej wziąć? Najlepiej jest jak masz chłopaka albo dziewczynę. Problem się od razu rozwiązuje, no chyba, że nie chcesz z nim/nią iść. To wtedy masz większy problem niż ci się zdaje. Jednak jeżeli jesteś sama, to najlepiej wziąć osobę, którą chociaż dobrze znasz i umiesz się z nią bawić. Nawet nie wiecie jak opcja posiadania odpowiedniego partnera jest ważna, do dobrej zabawy. To z tą osobą, będziesz siedzieć przez cały okres trwania studniówki (chyba, że ta osoba zajmie się sama sobą, albo ty), będziesz musiała się wstydzić, jeżeli odwali coś głupiego, w sumie to jej płacisz za wieczór, więc staraj się właściwie wyciapać pieniądze. I to ty będziesz potem patrzyła na wasze zdjęcia ze studniówki. A lepiej mieć dobre wspomnienia, uwierzcie.

Myślę, że nie muszę podawać więcej powodów dlaczego iść z kimś kogo się zna. Pamiętajcie też, aby wybrać taką osobę, z którą TY będziesz się dobrze bawić, a ona z Tobą też. Nie bierz najbardziej imprezowej osoby, tylko ze względu na to, że jest imprezowa, kiedy ty nie jesteś. Dopasują osobę, która będzie dopasowana do Ciebie.

Studniówkę ma się tylko raz, więc postaraj się spędzić ją jak najlepiej!

ODPOWIEDNI UBIÓR NA STUDNIÓWKĘ

2017/10/24


Z racji tego, że okres studniówkowy całkiem blisko, postanowiłam się z Wami podzielić cennymi uwagami przy wybieraniu odpowiedniej sukienki na ten wyjątkowy wieczór. Dla jednych jedyna noc w swoim rodzaju, dla drugich kolejna formalność. Ale w obu przypadkach każda z nas chce wyglądać pięknie.

LUBIĘ PORANKI

2017/10/19


Chociaż totalnie nie lubię wstawać. Kiedy mam pomyśleć, że o 7 rano będę musiała stoczyć walkę sama ze sobą, robi mi się wręcz niedobrze. Uwielbiam spać, mogłabym przesypiać całe dnie i noce. Ludzie często mi mówią, że marnuję sobie życie śpiąc po 10 godzin dziennie i jeszcze wylegując się po 2 godziny przed zaśnięciem i po obudzeniu się. W zasadzie każdego dnia marnuję 14 godzin z życia.

Jednak czasem zdarza się taki dzień jak dziś, kiedy mam na rano do szkoły. Zazwyczaj wtedy sobie pomyślę, że się jeszcze przed szkołą przejdę (kocham wręcz poranne spacery, dlatego codziennie do szkoły chodzę piechotą) i wychodzę pół godziny przed rozpoczęciem zajęć. Jak już dojdę do mojej kochanej placówki edukacyjnej, w ten specjalny dzień okazuje się, że mam odwołane zajęcia. Super! O niczym innym nie marzyłam. W moim życiu zdarzyły się tylko 4 takie dni i tylko 4 razy w życiu pomyślałam, że wyjdę tego poranka wcześniej z domu i wcześniej będę w szkole jako wzorowa uczennica. Tak zgadliście, to te same 4 dni. Następnym razem jak pomyślę, aby wyjść wcześniej obdzwonię wszystkich ludzi z klasy czy aby na 100% nam nie odwołali zajęć. Tak jak już kiedyś mówiłam, moje życie to kabaret.

ONCE UPON A TIME

2017/10/17


Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żyła sobie
księżniczka o imieniu Aleksandra. Uwielbiała się przebierać,
robić zdjęcia, jednak przede wszystkim kochała pisać.
Jej życie przebiegało w spokoju i chaosie. Zamek znajdował
się na malowniczej wyspie, otoczonej błękitnym oceanem. 

MAM TYLKO 19 LAT

2017/10/15


Mam aż 19 lat i nic ze swoim życiem nie zrobiłam...

W zasadzie powinnam teraz uczyć się do sprawdzianu, jednak jakiś czas temu natchnęło mnie, aby napisać ten post. Parę dni temu siedziałam przed lustrem patrząc się na siebie, zastanawiałam się nad tym jak to się stało, że zaraz będę miała 20 lat i nic ze swoim życiem nie zrobiłam. Dziewczyny w moim wieku typu Angelika Mucha czy Julia Wieniawa podążają cały czas za marzeniami, podróżują po świecie, ładnie wyglądają i mają przepiękne ubrania, o których ja mogłabym tylko pomarzyć (i w zasadzie serio śnią mi się po nocach!). Chociaż nie podzielam całej ich pracy naprawdę je podziwiam. Mówię to całkiem szczerze i bez najmniejszego sarkazmu. Ponieważ dziewczyny dotarły na sam szczyt same i nikt im w tym nie pomagał.

NAJLEPSZE SERIALE NA JESIEŃ

2017/10/13

Post nie na Waszą prośbę, ale myślę, że będziecie z niego bardzooo zadowoleni. Dostając setki pytań dziennie na moim Snapchacie  Hej Ola, jakie seriale polecasz? w mojej głowie pojawiają się setki nazw, mój mozg się przegrzewa i odpisuje chamskim Nie wiem 😂 Ale spokojnie, przyszłam Wam na ratunek!

Większość seriali jakie oglądam, oglądam w serwisie Netflix więc naprawdę nie wiem, gdzie poszczególne możecie obejrzeć. Jednak naprawdę polecam wam wykupić już ten pakiet miesięczny, bo po moim pół roku użytkowania nie wyobrażam sobie dnia bez Netflixa. Szczególnie, kiedy teraz na jesień wyszło tyle genialnych filmów i seriali, że nie ma nic lepszego, jak jesienne Netflix & Chill 💖 

Myślę, że poświęcę na seriale trochę więcej niż tylko jeden post. Pomyślałam, że podzielę moje ulubione seriale na poszczególne pory roku, abyście mięli czas je wszystkie obejrzeć, zanim dostaniecie dawkę kolejnych serii.

Jesień bardzo kojarzy mi się z siedzeniem w beżowym kocu, przy kominku, popijając kakao z bitą śmietaną i oglądaniem przyjemnych, romantycznych seriali. Świat potrzebuje Plotkary.

PLOTKARA 


Mój staż w Portsmouth

2017/10/08

Jeden post a dwa miesiące widzę, że nikomu tak nie przeszkadza. Mój blog skupia coraz mniejsze zainteresowanie, ale w sumie nie przeszkadza mi to. Mam takie miejsce coś jak mój pamiętnik, do którego jakieś grono ma tylko dostęp. Zauważyłam w ogóle ostatnio, że media społecznościowe zapewniają już wszystko, co kiedyś zapewniały blogi. Mamy aplikacje w telefonie, które same nas powiadamiają o nowych zdjęciach, video czy wpisach. Długie wywody zeszły na dalszy plan i  cały czas się zastanawiam czy to dobrze, czy to źle.

Mam teraz chyba najdłuższe paznokcie w życiu i tak trudno mi się pisze ten post, że nie wiem czy się już z siebie śmiać czy płakać... 😂


ZŁOTA GODZINA

2017/08/03

Z pewnością moja mina na zdjęciach niekoniecznie pokazuje, jak cieszę się, że te zdjęcia doszły do skutku. Zawsze marzyłam, aby mieć zdjęcia w tej sławnej "złotej godzinie". Uważam, że to najpiękniejsza pora letniego dnia. Zdjęcia może wyglądają jak z reklamy Pumy czy Nike, ale spoko to tylko H&M z działu piżam... Nie wiem, jak Wam wakacje mijają, ale u mnie dużo zmian i mało wolnego czasu (myśląc wolnego mam na myśli, że mi się nudzi). Pamiętajcie, że cały czas jestem z Wami na Snapchacie i Instagramie @aleksandracedro :)

Miłych wakacji!

ZAKOPANE

2017/06/05

Zakopane- prawda, że piękne miasto. Chciałam napisać jakiś genialny post na ten temat, ale tak dawno nie pisałam czegoś, co mogłoby mieć większy sens, że zastanawiałam się z 10 minut od czego zacząć... nic nie wymyśliłam, więc postanowiłam zacząć tak jak zawsze. Od tego, co mi ślina na język przyniesie.

Przepraszam, ale mój brat właśnie wszedł do pokoju caaały w bąblach chwaląc się, że wpadł w pokrzywy, jak ja mam normalnie żyć z tymi ludzmi w domu? hahaha

Ale wracając do tematu..

Z wyjazdu jestem jak najbardziej zadowolona, zwiedziłyśmy jak na 3 dni całkiem sporo. Kasprowy Wierch, Gubałówka i Morskie Oko zaliczone. Nie żałuję żadnej złotówki wydanej na tak piękne widoki. Przeżyłyśmy tak samo dobrze wspinaczki jak i śpiewających, pijanych górali napotkanych na w nocy na środku Krupówek (...no dobra, to trochę gorzej). Chociaż wyjazd zapowiadał się naprawdę tragicznie:

Poniedziałek- wyjazd po lekcjach, bo oczywiście jak się człowiek nie uczy przez cały rok, to musi biegać i zaliczać sprawdziany w Czerwcu, więc rano biegiem poszłam na test z hisu, co mogę się pochwalić, zaliczyłam ładnie na piąteczkę. Później biegiem na pociąg i tu zaczyna się już robić całkiem zabawnie. Gdzieś w okolicach Miechowa zerwała nam się linia trakcyjna. Oczywiście my w panikę, bo jakżeby inaczej. Po czym konduktor przychodzi i z przykrością nas informuje, że będziemy trochę stać... trochę około godziny. Nic w tym by złego nie było, gdyby nie to, że idealnie na pociąg do Zakopanego z Krakowa spóźniłyśmy się pół godziny. Z 20 minut na przesiadkę, miałyśmy trochę więcej czasu... 4 godziny siedzenia w Krakowie, z walizkami w parku totalnie bez planu na życie. Jak miałyśmy być w Zakopcu o 18, tak byłyśmy o 22.

Kolejne dni były bardzo słoneczne, pogoda dopisywała, dużo zobaczyłyśmy i świetnie się bawiłyśmy. Jednak przyszedł czas na powrót.

Planowo miałyśmy odjechać o 15:30, wszystko pięknie, byłybyśmy w Kielcach na 19, bez przesiadek i zbędnych problemów. Jednak oczywiście, Monika, z którą byłam własnie w Zakopanem, stwierdziła, że pójdziemy jeszcze nad niedaleki wodospadzik. Google Maps powiedziały, że to jakieś 4 minuty samochodem, więc poszłyśmy na Busa... i wsiadłyśmy na kierunek Morskie Oko. Pół godziny później wspinałyśmy się po górkach w stronę Morskiego Oka, bilety znów przebukowałyśmy na 19:50, więc zwiedziłyśmy sobie piękne widoczki i wszystko było pięknie. Nikt jednak nie przewidział, że bus, którym miałyśmy w planach jechać do domu zepsuje się i będziemy czekały kolejne 30 minut. Tym razem przemyślałam, że pociąg do Kielc z Krakowa (bo znów się wpakowałyśmy w przesiadkę) jedzie godzinę i 5 minut później od czasu przybycia do dawnej stolicy. Jednak znów kto mógłby się spodziewać, że nasz pociąg zostanie odwołany. NO KTO BY SIĘ SPODZIEWAŁ? I takim oto trafem, wylądowałyśmy w Kielcach o 2 w nocy, busem...

Przynajmniej dotarłyśmy do domu.


WIOSNA

2017/05/09


Nie wiem już który raz z rzędu, co roku dodaję post  "Wiosna". Może dlatego, że właśnie dzięki tej porze roku jak misio wstaję z zimowego snu. Kocham ciepło, kocham przyjemną pogodę i mój organizm również. Powstają nowe pomysły, nowe plany i budzą się piękne, kolorowe miejsca. Od razu wstaję z lepszym nastawieniem, lepiej pożytkuję swój dzień- po prostu lepiej mi się żyje. Nie powiem, że wracam na stałe, z postami trzy razy w tygodniu, bo dopiero wybudzam się ze snu, ale myślę, że tymi wakacjami będę chciała się z Wami dzielić. Ten rok po prostu musi być dobry!

DZIEŃ BEZ MEDIÓW SPOŁECZNOŚCIOWYCH

2017/04/01

DZIEŃ BEZ MEDIÓW SPOŁECZNOŚCIOWYCH

Ostatnio z własnych doświadczeń, obserwacji, na przykładzie seriali i filmów dostrzegłam największą wadę współczesnych ludzi. Ojj tak, wszyscy może się do tego nie przyznają, niektórzy wiedzą, jednak nic sobie z tym nie robią (często jestem w tej grupie)- media społecznościowe. Potrzeba pokazania wszystkim dookoła jak świetnie się bawimy, gdzie jesteśmy, co jemy, z kimś spędzamy czas, czy co nowego sobie kupiliśmy.

Co śmieszniejsze, właśnie w tym momencie pisząc ten post, zrobiłam sobie przerwę, aby udostępnić na Facebooku nutę, której teraz słucham... I poczułam, że totalnie nie mam już nad tym kontroli, wychodzi to odruchowo. Odruchowo, kiedy dzieje się coś ciekawego wyciągam Snapchata, aby pokazać wszystkim co widzę, kiedy podają mi ładnie jedzenie, wyciągam telefon, aby zrobić fotę na Instagrama, a kiedy mam jakieś "deep thinking" wchodzę i to Tweetuję. Jakby się tak zastanowić, nie mamy już nawet swojej prywatnej przestrzeni, bo nawet moją sypialnię można znaleźć na Instagramie i codziennie na Snapchacie. Nawet jeżeli chciałabym się ukryć przed całym światem, moi "Nearby Friends" na Facebboku będą wiedzieć, gdzie jestem. Totalny brak prywatności. Bez problemu można to nazwać dekadentyzmem XXI wieku.



Wyobraźcie sobie dni bez codziennego budzenia się i sprawdzania nowych snapów, zamiast tego miły poranek z książką i kawą na balkonie, tarasie czy parapecie lub prawdziwe spotkanie w pobliskiej kawiarni na śniadanie, kiedy wszyscy naprawdę się widzimy.
Wyobraźcie sobie popołudnie, kiedy zamiast nagrywać śmieszne snapy sprzed bloku, wybierzecie się ze znajomymi na jakąś ciekawą wycieczkę.
Ewentualnie przypomnijcie sobie jak na ostatniej imprezie byliście tak pijani, że dodawaliście zdjęcia schlanej mordy na Instagrama, a budząc się rano nie mieliście nigdy wcześniej większego kaca moralnego. Chyba, że mam przypomnieć, jak się pokłóciłaś z przyjaciółką, bo ktoś Cię nagrał, jak śmiałaś się z jej ex. Nie chcę nawet wyliczać ilu spin bym uniknęła, gdyby nie media społecznościowe.

Jednak nie myślcie, że uważam media społecznościowe za największe zło na świecie. Wyszłabym wtedy na największą hipokrytkę, jaką świat widział. Dzięki mediom społecznościowym mogę zobaczyć jak normalnie żyje moja ulubiona piosenkarka lub aktorka. Ludzie mają potrzebę dowiadywania się o czyimś życiu jak najwięcej- ludzka ciekawość. Jednak przez to wytwarza się potrzeba pokazywania wszystkim swojego życia.

Jakbym miała spojrzeć na swojego instagrama, stwierdziłabym, że jestem uśmiechniętą dziewczyną, którą każdy lubi, ma dużo przyjaciół, dużo pieniędzy, śmieszną, która nie ma za dużo w głowie. W zasadzie do idealnego życia tylko krok. Pewnie nie wie co to kompleksy, patrzy tylko przez różowe okulary i jest ogromnie pewna siebie. Jednak dla mnie to jedno wielkie kłamstwo.

Moje życie nie jest idealne, na wszystko pracuję sama, największą zabawą jest dla mnie nauka i moje zainteresowania, cieszę się z małych osiągnięć, nie mam swojej najlepszej przyjaciółki, a grono znajomych z którymi się widuję jest naprawdę nieliczne. Jestem pewna siebie, kiedy wiem, że mogę sobie na to pozwolić. Jestem taka jak każdy, od nikogo lepsza, od nikogo gorsza.

Ludzie zaczęli się kierować liczbą followersów na instagramie, jakby był to wyznacznik fajności. Zmienił się diametralnie system wartości, w tym świecie jeżeli nie masz określonej ilości lajków pod profilowym to odpadasz z gry, a największa beka jest, kiedy nie masz chociażby setki. Nie chcę wiedzieć ile bym zmarnowała wspaniałych przyjaźni, jeżeli patrzyłabym przez pryzmat portali społecznościowych. Chociaż sama pamiętam, kiedy za czasów aska chciałam aby mój przyszły chłopak miał fajnego instagrama (ale to kiedy byłam jeszcze młoda i głupia), popełniłabym chyba największy błąd swojego życia.



Zastanawialiście się kiedyś ile marnujecie dnia? Budzicie się rano, sprawdzacie Snapchata, Instagrama, Facebooka, Twittera, Youtube, Messengera i Tumblra, czasem jeszcze zajrzycie na Tindera i w inne aplikacje. Mija godzina, wstajecie, ktoś wysłał snapa, więc sami odeślecie, przy śniadaniu zamiast obejrzeć wiadomości, lub porozmawiać z mamą, obejrzycie jakiś filmik na Youtubie, w szkole nudno, więc przejrzycie Facebooka, po lekcjach Instagram i jakieś parę godzin przewijania Snapów. Nie chcę wiedzieć jak dobre oceny bym miała, gdyby nie media społecznościowe. Potrafię spędzać przed spaniem 5 godzin na robieniu tak naprawdę NICZEGO. Dobija mnie to już za bardzo.

Oczywiście są też profity jeżeli uda nam się trochę wybić, bo kto nie lubi pieniędzy. Taaak, pieniądz rządzi światem i wszyscy jesteśmy tego totalnie świadomi. Jednak trzeba sobie uświadomić, że w pewnym momencie to wszystko się skończy, zacznie się era czegoś zupełnie nowego i nie będzie już tak kolorowo. Zawsze trzeba mieć swój plan awaryjny, trzeba się kształcić, bo kiedy w końcu wyjdziemy z gry, możemy zostać z niczym. Nigdy nie myślałam, że blog będzie  moim sposobem na życie, kształcę się nie tylko ogólnie, ale też w zawodzie, planuję studia i planuję się rozwijać. Nie jestem pewna, czy za rok, za dwa, blogi nadal będą na topie, czy instagrama nie zastąpi inna aplikacja, może ludzie stwierdzą, że jest to dla nich zbędne. W pewnym momencie sama będę musiała zrezygnować z mojej działalności, dla swojego dobra, dla dobra mojej rodziny.

Jakiś czas temu stwierdziłam, że może to moja ostatnia szansa, aby w końcu się od tego wszystkiego odciąć. Książki same się nie przeczytają, dobre oceny w dzienniku same się nie wstawią, filmy same się nie obejrzą i życie samo się nie przeżyje, a wspomnienia z dupy się nie stworzą. Czas zacząć szanować czas. Wyłączyłam powiadomienia, snapy, komentarze czy polubienia nie wyświetlają mi się na ekranie i może brzmi to śmiesznie, ale dzięki temu moje korzystanie ze społeczności spadło o 50%. Poświęcam więcej czasu na moich znajomych, na chwile, które razem spędzamy. Muszę się naprawdę nudzić, aby wejść w folder "Społeczności". Staram się więcej czasu poświęcać ludziom, którym kocham, książkom, rodzinie.

Media społecznościowe są dobre, jednak tylko wtedy, kiedy znamy granice, wiemy co możemy umieszczać, ile czasu możemy na nie poświęcić. Wyłączcie na jeden dzień powiadomienia, zobaczcie ile czasu możecie zyskać i ile czasu zawsze traciliście.

Powodzenia,

xoxo

Ola

PRIMAVERA

2017/03/14

PRIMAVERA









Wiosna już za tydzień, a czuję się, że nawet zimy nie było. Jednak o wiele lepiej się wstaje widząc przepiękne słońce za oknem z myślą, że zaraz wakacje. W tym roku moja oferta obozowa się poszerza i z przyjemnością mogę już Wam oficjalnie powiedzieć, że rezerwacje na obóz ze mną do Chorwacji i Hiszpanii właśnie wystartowały! Jednak jeżeli macie ponad 18 lat, z miłą chęcią mogę Wam zaproponować ofertę "na własną rękę". Razem z moją paczką wybieramy się do Szwecji, mamy dla siebie spory, typowo skandynawski budynek, w którym znajdują się cztery czteroosobowe mieszkania. Więcej informacji znajdziecie na moim Snapchacie "aleksandracedro" oraz pod mailem ocedro@wp.pl. Zainteresowani proszę o szybki kontakt, ponieważ miejsc jest tylko 13!
Poniżej podaję Wam linki do wydarzeń, gdzie znajdziecie więcej informacji na temat
obozu w Hiszpanii: https://www.facebook.com/events/308243856238145/
obozu w Chorwacji: https://www.facebook.com/events/1363697980343429/

Nie mogę się doczekać!
xoxo,
Ola

♡WALENTYNKI NA ZAMKU♡

2017/02/14



Walentynki. Dzień, który dla mnie całe życie był strasznie komercyjny, przesłodzony, jakby ludzie nie mogli sobie pokazywać uczuć tak samo okazale codziennie, nie potrzebowaliby do tego święta. Jednak kto powiedział, że zakochać można się tylko w chłopaku z sąsiedztwa. Każdy z nas kocha na swój sposób, więc dlaczego mamy świętować dzień zakochanych, jakbyśmy nie mogli świętować Dnia Miłości. Zawsze świętowałam ten dzień z przyjaciółkami, przyjaciółmi, znajomymi. I patrząc na to z tej strony... i bardzo dobrze. Kocham moich przyjaciół i daję z siebie tyle ile mogę, aby pokazać im, że ich kocham i mi na nich zależy. Nie ukrywajmy swoich uczuć, mówmy o swoich uczuciach zawsze, kiedy czujemy taką potrzebę. A nawet gdy potrzebujemy do tego święta- niech więc będzie. Czasem lepiej wszystko zaryzykować, bo możemy coś zyskać. Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że nie zrobiło się nic.

Miłego Dnia Zakochanych (ja lecę świętować Dzień Miłości!) 

xoxo,
Ola

PORANKI

2017/02/10



We were staying in Paris
To get away from your parents
And I thought "Wow, if I could take this in a shot right now
I don't think that we could work this out"

Out on the terrace
I don't know if it's fair but I thought "How could I let you fall by yourself
While I'm wasted with someone else"

-The Chainsmokers - Paris

LEKCJE Z 2016

2017/01/09

LEKCJE Z 2016

Nie wiem jak wy, ale ja cieszę się, że 2016 dobiegł już końca. Chociaż krążąc po mediach społecznościowych i słuchając moich znajomych, mogę śmiało przyznać, że nie jestem jedyną osobą, która się tym końcem cieszy. Ten rok był dla mnie dość trudny, zaczynając od problemów z ludźmi, przez podejmowanie trudnych decyzji, kończąc na odkrywaniu siebie. Ogółem nie uważam, że zmarnowałam ten rok, ponieważ lekcje, jakie mi życie dało ogromnie mi się przydadzą (,,nigdy porażka, zawsze lekcja") i będę się starać zawsze na nie patrzeć.

Przyznam się, że nie miałam wcześniej bardziej stresującego roku. Przynajmniej sobie nie przypominam. Prawo jazdy, problemy egzystencjalne, z przyjaciółmi, oczekiwania, zawody. Nagle najbliżsi ludzie, stają się tymi najdalszymi, a najdalsi- najbliższymi. Brałam dużo tabletek na uspokojenie, które często nawet nie pomagały, a ja bałam się o swoje zdrowie. Chociaż do tej pory awaryjnie mam parę na zapas w portfelu. Każdy się śmiał, że przez to schudnę tak, że będę robiła za wieszak na ubrania, myślałam, że chociaż taki plus tego będzie, ale nie- przytyłam 8kg, paradoks i śmiech na sali. Teraz patrząc wstecz, żałuję, że się tak wszystkim przejmowałam. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy zadawałam sobie pytanie "Czy było warto?". Zawsze odpowiedzą na to pytanie było "Nie". Niepotrzebnie wylane łzy, niepotrzebnie niszczyłam sobie zdrowie. Czasem lepiej jest odpuścić. Jeżeli jesteśmy dobrymi ludźmi, dobro zawsze przejdzie na naszą stronę.

Największym minusem jest stracony czas. Chociaż cały czas zastanawiam się, czy słowo ,,stracony" jest tutaj odpowiednie. Z jednej strony uświadamiam sobie ile mogłam zrobić fajnych rzeczy, innych, gdybym spędziła go inaczej, nie marnując czasu na zbędnych ludzi, zbędne rzeczy i godziny patrzenia się w sufit i rozmyślaniu nad tym. Z drugiej patrzę na to ile dzięki temu się nauczyłam. Każde przeżycie, nowa sytuacja jest dla nas wspaniałą lekcją. Nie można nazwać nauki stratą czasu, zawsze kiedy dowiadujemy się czegoś nowego, jest to brylancik wpadający do naszej głowy. Nic nie da nam takich lekcji, jak życie.



2016 był dla mnie rokiem w którym dużo mówiłam, a mało robiłam. Do tej pory w każdym zeszycie znajduję z tyłu kolejne zapiski, projekty, pomysły czy nawet wynalazki. Może dwa moje pomysły się ziściły. Mam ten problem, że kiedy już wpadnę na jakiś pomysł, chciałabym go jak najszybciej zrealizować, siedzę nad każdym, potem zapominam, zajmuję się czymś innym i skaczę od jednego do drugiego, może pod koniec kolejnego miesiąca zajrzę, do tego nad którym pracowałam tydzień temu, bo teraz zajmuję się czymś innym. Kończy się zawsze tak samo- że do końca niczego nie robię. Ustaliłam, że w 2017 roku nie będę popełniała tych błędów. Teraz już wiem, że jeżeli coś zaczynam, jedną konkretną rzecz muszę się nią zająć od początku do końca i cisnąć, aż do skutku. Jeżeli zajmujemy się za dużą liczbą rzeczy, robimy sobie niepotrzebny bałagan i zaczynamy się gubić. To tak jak z bałaganem w pokoju. Położysz na komodzie kanapkę, potem zapomnisz, albo myślisz, że zajmiesz się tym jutro, obok niej jutro ląduje jabłko, potem położysz na to ścierę, albo zrzucisz, w ciągu 3 dni, nie wiesz gdzie to jest, twój pokój zamienia się w kompletny syf. A jak już widzisz, że się nie da przejść, zaczynasz sprzątać i to co zostało jest już na tyle bezużyteczne, że wyrzucasz to do kosza.

Może teraz coś, co naprawdę kocham oooo tak...

Podróże. Podróże kształcą. I chyba nie muszę o tym tak długo pisać, chociaż każdy wie, że mogłabym o tym pisać i opowiadać godzinami. Tyle ile nauczyłam się dzięki podróżom, nie nauczyłam się w szkole z podręcznika. I nie chodzi mi już o to, ile dzieł sztuki zobaczyłam w Petersburgu, ile odwiedziłam muzeów, kościołów, z iloma przewodnikami nie rozmawiałam. Chodzi o zwykłe życie, poznawanie różnych kultur, ludzi, języków, zdobywanie doświadczeń. Uwielbiam poznawać nowych ludzi. Uczyć się od nich, nikt Ci tak nie pokaże cudzej kultury, żaden film, żaden podręcznik... no chyba, że chcesz jedynie się dowiedzieć w jakim roku powstał Teatr Maryjski, ale to każdy głupi potrafi. Mnie zawsze interesowały te mniej turystyczne miejsca, kawiarnie, place, budowle, które mają swoją tajemniczą przeszłość. Poznawanie tamtejszych ludzi, legend, plotek, historii. Życie typowego tamtejszego. I ile się nie nasłuchałam stereotypów o ludziach, że Ruscy to są tacy, że Ukraińcy to tacy, a Włosi to jeszcze inni. Spotykając się z ludźmi, rozmawiając z nimi, nigdy w życiu nie połączyłabym znanych mi stereotypów z poznanymi mi ludźmi. Chyba, że może po prostu nie spotkałam typowego Kowalskiego...

Jednak nikt tak nie trzyma przy ziemi jak wiara w siebie, w swoje możliwości. Trzymanie się swoich ideałów, zasad, ludzi, którzy Cię nigdy nie zawiedli i na których można polegać. Być zawsze z rodziną, nieważne czy tą genetyczną, czy bandą z podwórka. Rodzina to nie tylko więzi DNA, ale to ogrom uczuć, powiązań- ważnych. Czasem więzy krwi nie wystarczają. Olać resztę ludzi, którzy nie mają o nas pojęcia, nie mają żadnego wpływu na naszą przyszłość i na nasze życie. Niektórzy czasem nie są warci abyśmy zamienili z nimi słowo. Są ludzie, którzy zawsze będą chcieli uprzykrzać życie innym aby pokazać się w towarzystwie, zapunktować u kumpli, kiedy powiedzą coś głupiego, byleby otrzymać czyjąś aprobatę. Ludzie zakompleksieni, mający masę swoich problemów na głowie, lub po prostu znudzeni życiem. Zazdrość, zawiść, coś czego oni nie mogą dosięgnąć, albo Ci, którym czegoś brakuje. Zauważyłam, że ludzie często nie lubią innych ludzi, którzy są pewni siebie, mają wszystko w dupie i dążą tylko swoją ścieżką. Z miłą chęcią o tym poczytam, jeżeli podrzucicie mi jakąś książkę. Dla mnie jest to nie do ogarnięcia. Jak można tak bardzo interesować się czyimś życiem i jak może czyjś smutek sprawiać przyjemność, szczególnie, kiedy nic nikomu nie zrobimy.

Po prostu róbmy w życiu swoje, nie zwracając uwagi na innych ludzi. To my rządzimy swoim życiem. Korzystajmy więc z niego ile tylko wlezie, róbmy głupoty, popełniajmy błędy, zbierajmy doświadczenie, przepierdalajmy pieniądze i wystawiajmy głowę z pociągu tylko po to, aby popatrzeć na domy i ludzi wokół torów. Walczmy o nasze.



2016 był rokiem, przez którego nie mogę zliczyć siniaków na dupsku. Pokopał mnie tak, że gdyby tylko miał twarz, to byśmy sobie inaczej porozmawiali. Powinien sobie szukać prawnika.

Jednak uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Ale dzięki temu wkraczam w 2017 rok z metalowym zadkiem, wieloma zapiskami w dzienniku, które od razu po przeczytaniu dają mi motywację i nakazują się nie poddawać i iść dalej. Tamten rok był rokiem dla mnie. Abym się z niego uczyła ile tylko mogę. Z pewnością zauważyliście moją zaniżoną aktywność na mediach społecznościowych, blogu, wszędzie. Musiałam poświecić czas sobie. I z dnia na dzień czuję się mądrzejsza, zdobywam wiedzę, którą nigdy nie myślałam, że się zainteresuję, uświadamiam sobie z dnia na dzień coraz więcej rzeczy. Jakby nie patrzeć na wszystkie minusy w ciągu całego 2016 roku, wyciągnęłam z niego o wiele więcej plusów. Zobaczyłam kto jest uczestnikiem w moim życiu, a kto tylko obserwatorem, kto podkładał mi kłody, a kto je zabierał. Dziękuję wszystkim, dzięki którym ten rok dał mi tyle ile tylko mogłam zgarnąć dla siebie, którzy pomogli mi zrozumieć kim jestem i czego potrzebuję. Dziękuję tym, którzy zawsze byli przy mnie. Nie zapomnę tego co dla mnie zrobiliście nigdy.

Mam nadzieję, że niektóre moje posty o akceptacji siebie, motywacyjne Wam pomogły i chociaż tutaj nie zmarnowałam tego czasu. Jestem z Wami szczera, chcę jak najwięcej dać od siebie. I chociaż wiem, że moja liczba czytelników znacznie spadła, mój blog nie cieszy się taką popularnością jak kiedyś, czuję się spełniona pisząc tutaj. Od jakiegoś czasu się nawet zastanawiałam, czy może nie napisać książki? Może się to wydawać głupie, ale im więcej piszę tym bardziej czuję, że chciałabym pokazać światu prawdziwą mnie. To co siedzi głęboko, głęboko i nie każdy ma do tego dostęp. Wszystkie moje doświadczenia z tego roku pokazały mi, pokazałam samej sobie, że jestem wartościową osobą. Nie jestem tylko ładnie wyglądającą osobą wstawiającą foteczki na instagrama, ale umiem myśleć, trzymam się swoich zasad i z czasem jestem coraz silniejsza.
Życzę każdemu, aby poczuł się dobrym człowiekiem. Jeżeli sami nie zaakceptujemy siebie, to dlaczego ktoś inny ma nas zaakceptować?

XOXO,

Ola